Byłem fotografem na dwóch weselach bezalkoholowych.
W obydwu przypadkach pary młode skrajnie konserwatywne.
Na pierwszym młody alkoholik po odwyku, więc zrozumiałe względy.
Grał DJ, ludzie się bawili tak sobie, póki nagle masowo nie zaczęli wychodzić na parking.
Ja wtedy jeszcze nałogowo paliłem, więc "na fajce" widziałem na zewnątrz po co wychodzą w przerwach.
Oczywiście po procenty. Chłopy 50+ jak małe dzieci piły w samochodach po kryjomu przed młodymi.
Potem na zdjęciach było widać kto był po %, a kto trzeźwy.
Oczepiny i zabawy były strasznie żenujące, bo oczepiny same w sobie były, są i będą przaśne, a tu były zabawy jak w przedszkolu.
Utkwiła mi w pamięci jedna, nazywała się "Owca i wilk" XD
Na drugim weselu z kolei czułem się jak na spotkaniu oazowym.
Nie było typowego DJ-a, tylko jakiś znajomy młodych z laptopem i kolumnami.
Jakieś tańce były, nawet chyba chwilę miałem co robić, ale generalnie było też nudno.
O 21 się modlili przez godzinę, potem jeszcze coś tam pograli, potańczyli.
Tu alkohol mieli tylko do obiadu - wino. Tym razem nikt nie popijał po kątach, impreza zakończyła się koło północy.
Generalnie powiem tak - za odpowiednim wynagrodzeniem grałbym nawet dla pustej sali.
Ale jakbym miał wybór - np.termin byłby w sezonie, więc na pewno coś wpadłoby na niego - dałbym sobie spokój.
A - no i na żadnym z tych wesel nie grali "Idziemy na jednego"